To był mój fryzjer… tak mi się śniło
Antoni Cierplikowski urodził się w Wigilię 1884 na ulicy Dominikańskiej w Sieradzu. Antoni Cierplikowski był fryzjerem. Antoni Cierplikowski to po prostu Antoine de Paris – i tyle. Cierplikowski był wizjonerem, kreatorem stylu, nowych trendów, kochającym przede wszystkim piękno. Jest to szalenie istotne w tej profesji, ponieważ poczucie estetyki i dobrego smaku się ma a jak nie ma się o tym pojęcia to nie zostaje się światowej klasy fryzjerem, to się czuje. Był synem szewca, miał kilkoro rodzeństwa, ale dzięki bystremu oku swojej matki mógł wyrwać się z małego miasta i najpierw rozpocząć pracę u wujka – fryzjera w Łodzi a stamtąd poszybować prosto do Paryża. Sam fakt, iż w XIX wieku udało mu się zrobić tak zawrotną karierę, gdzie konkurencja na paryskich salonach była przytłaczająca jest niezwykłe. Oczywiście miał niesamowity talent, umiejętności i wyczucie stylu, ale sam od początku do końca kreował siebie. Czytając jego biografię, oglądając filmy, zdjęcia jestem pewna jednego – konsekwencja, nieugiętość i pewnego rodzaju nonszalancja jest przepisem na rozwój swojej pasji. On dobrze wiedział, że jest kimś wyjątkowym i wiedział, że robi rzeczy wielkie, ale jaką trzeba mieć siłę charakteru i pewność siebie, aby trwać przy tym do samego końca. Dziś oskarżano by go pewnie o to, że jest zarozumiały, arogancki i niepokorny – pewnie mieliby rację, ale jestem przekonana, że gdyby urodził się w XX czy w XXI wieku wszyscy znowu oszaleliby na jego punkcie. Cierplikowski to osobowość wyrażająca całkowicie nasze współczesne oczekiwania. Wyprzedził on zatem myślą i czynem swoją epokę. Nic dziwnego, że czesał i stylizował królowe, znane aktorki, żony artystów i przyjaźnił się z samą śmietanką towarzyską. Wśród klientek były np. Coco Chanel, Edith Piaf, Greta Garbo, Brigitte Bardot czy Gala Dali (ta Dali). To była postać, która rodzi się raz na milion lat. Jednym z ważniejszych momentów w karierze Mistrza była słynna fryzura na chłopczycę, którą wykonał pierwszy raz na głowie słynnej aktorki Ève Lavallière. Mnie jednak bardziej fascynują wariacje i detale, które robił na włosach – loczki, upięcia, zapięcia, cięcia, farbowanie na odważne kolory, formowane figury i kształty, aż trudno uwierzyć, że działo się to ponad sto lat temu i to były tylko włosy. Sztuka. Oglądając teraz w telewizji programy o fryzjerach zastanawiam się często skąd oni biorą tych ludzi i dlaczego nikt już nie uczy fryzjerstwa tak jak robił to Antoine. To nie był zwykły fryzjer! To był Geniusz.
Szklana trumna to jest to!
Przyznam się, że jestem totalnie zakochana i oczarowana zarówno jego talentem jak i osobowością. Zachęcam Was gorąco to wejścia w świat Cierplikowskiego i przyjrzenia mu się z bliska. Szklana trumna, szklane obcasy w butach, białe kostiumy, kobiece przebrania, biżuteria i kwiaty są oczywiście intrygujące, ale jego mimika, gesty i zachowanie to prawdziwa magia. Dużo jest pewnie w tym teatralności i komizmu, ale na Boga kto jak nie on! Kochajcie ekscentryków, bo to oni wybijają się na tle tej szarości, bylejakości i powtarzalności. To oni nadają pikanterii i sensu istnienia. Nie bójcie się osób wyrazistych, kreatywnych i lekko zakręconych. Interesując się sztuką i przyglądając się kulturze nie można pominąć takich osób. Jestem Sieradzanką i znam sylwetki „znanych Sieradzan”, ale powiem szczerze, że żadna z tych osób nie wzbudziła we mnie tyle sympatii i zachwytu co Antoni. To wszystko co nas otacza i kreuje musi być jakieś – konkretne. Podobno nam społeczeństwu brakuje dobrych wzorców, autorytetów i motywacji do działania. Szukanie ich we współczesnej kulturze nie jest łatwe, ale nie jest niemożliwe. Preferowane wartości znacznie się zmieniły, jednak gdy brakuje nam już sił na poszukiwania cofnijmy się troszkę w czasie i pamiętajmy o jednym – coś co jest rozumiane i lubiane przez większość nie może być genialne i wartościowe. Cierplikowski zapewne tak był postrzegany. Jeśli już chcemy się inspirować, to inspirujmy się osobami, które osiągnęły sukces dzięki realizacji swojej ukochanej pasji i są konsekwentne.
Sieradz to nie Paryż, ale też ładny
Od kilku lat na terenie mojego miasta odbywa się festiwal ku czci Cierplikowskiego – Open Hair. Idea tej imprezy przewija się wokół fryzjerstwa, mody, wizażu i stylizacji. Ma na celu przede wszystkim ukazanie nowatorskich, inspirujących i wymyślnych fryzur zarówno prezentowanych przez profesjonalistów jak i amatorów. Możecie mi uwierzyć, że niektóre stylizacje są naprawdę zjawiskowe a przy okazji można zobaczyć mistrzów fryzjerstwa przy pracy. Podczas pokazów plenerowych organizowane są liczne wystawy, koncerty (tych znanych i mniej znanych artystów), warsztaty i animacje. Swojego zdania na temat wszystkich aspektów tego wydarzenia prezentowała nie będę, ponieważ każdy musi przekonać się sam, ale cieszę się, że miasto promuje Cierplikowskiego i dzięki temu tworzy markę tego miejsca. Zachęcam gorąco do odwiedzin Sieradza a festiwal może być do tego świetną okazją. Podsyłam więcej informacji dla zainteresowanych i służę pomocą.
O wystawie słów kilka
Przez ponad dwa miesiące (30.06 – 4.09) ubiegłego roku dzięki współpracy Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni, oddział Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum Okręgowym w Sieradzu mieszkańcy tego regionu mieli niepowtarzalną okazję zobaczyć swojego Mistrza na obrazach i rzeźbach drugiego Mistrza – Xawerego Dunikowskiego. Panów poza miłością do sztuki połączyła silna więź przyjaźni. Obydwaj byli nieprzeciętnie zdolni, ambitni, twórczy i przede wszystkim uwielbiani przez całą Francję. Pierwszy raz poznali się dokładnie w 1914 roku w Paryżu. Jak się później okazało znajomość z Dunikowskim bardzo wpłynęła na dalsze losy Cierplikowskiego – to pod jego wpływem znany fryzjer zaczął swoją przygodę z rzeźbieniem. Dunikowskiego poznał dzięki swojej znajomej, matce córki Xawerego – Sarze Lipskiej. Sara już wtedy była znaną i cenioną rzeźbiarką, malarką i projektantką kostiumów teatralnych. Ta dwójka artystów zajmowała szczególne miejsce w sercu Cierplikowskiego – zawodowo i prywatnie. Sara i Xawery kształtowali w Cierplikowskim pewnego rodzaju wrażliwość na sztukę tym samym przyczyniając się do jego twórczego rozkwitu natomiast Antoine w sposób subtelny i dyskretny dbał o to, aby we Francji żyło im się dostatnie.
Dunikowski przybył do Francji bez najmniejszego zaplecza finansowego, początkowo żył w skrajnej biedzie, marnie jadał i miał jedną parę spodni. Antoine wyposażył go we wszystko – począwszy od bielizny, ubrań, butów a kończąc na mieszkaniu i własnej pracowni. Oczywiście Dunikowski nie oczekiwał tego typu wsparcia, ale Cierplikowski bardzo podziwiał i szanował rzeźbiarza, chcąc tym samym aby odniósł prawdziwy sukces. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że Cierplikowski rzadko porywał się na tego typu uczucia względem innych. Antoine był zarazem największym fanem jak i kupcem dzieł swojego przyjaciela. Wnętrza jego słynnego apartamentu przy ulicy Saint – Didier w Paryżu zdobiły rzeźby i obrazy Dunikowskiego. „Biuro Antoine’a wypełniały książki, kwiaty a później rzeźby Dunikowskiego”.- M. Orzeszyna. Panowie mieli na siebie ogromny wpływ – ich wzajemnie inspiracje przełożyły się dokładnie na ich artystyczną pracę. Cierplikowski z fryzjerstwa zrobił sztukę a Dunikowski nabrał kunsztu i finezji w kreowaniu portretowego kobiecego wizerunku. Po powrocie Dunikowskiego do Polski w 1921 roku Panowie ponownie zobaczyli się dopiero w 1957 roku w Paryżu. Wojna rozłączyła ich na długie lata. To wtedy Dunikowski namalował m.in. „Portret Antoine’a w stroju Arlekina”. Było to ich ostatnie spotkanie. Antoine bardzo boleśnie przeżył śmierć swojego najbliższego przyjaciela – w uznaniu i hołdzie po roku od śmierci Dunikowskiego (1965) przekazał własną kolekcję dzieł Xawerego dla późniejszego Muzeum Rzeźby w warszawskim pałacu w Królikarni.
„Antoine kolekcjonował dzieła przyjaciela. W ten sposób najbardziej wspierał go finansowo, bo rzeźby oczywiście kupował. Najbardziej cenił Tchnienie, a monumentalne Fatum wieńczyło ogromny grobowiec na cmentarzu w Longjumeau, w pobliżu posiadłości Cierplikowskich” – M. Orzeszyna.
Wystawa nie była duża, powiedziałabym raczej, że była skromna, jednak rzeźby Dunikowskiego robią ogromne wrażenie, nie tylko ze względu na swoją monumentalność ale i rodzaj faktury z jakiej zostały wykonane. Kopię rzeźby Fatum Sieradzanie mają okazję podziwiać na parafialnym cmentarzu – jest to nagrobek Cierplikowskiego. Tchnienie zapiera dech w piersiach. Poza wymienionymi rzeźbami można było zobaczyć dwa odlewy głów – jeden Antoine’a, drugi Sary Lipskiej („Głowa dwuwymiarowa”), maskę Antoine’a – studium do duszy uchodzącej z ciała (Fatum), obraz Antoine’a w stroju Arlekina a także mnóstwo wariacji na ten temat w postaci szkiców. Ponadto wystawę dekorowały przepiękne fotografie z apartamentów Cierplikowskiego – Saint- Didier oraz Paul Doumer. Zdjęcia pierwszego apartamentu przedstawiały wnętrza szklano – białego domu Antoine’a wraz z kolekcją dzieł Dunikowskiego i kultowym łóżkiem w kształcie trumny, notabene aranżacji samej Sary Lipskiej, w drugim natomiast Panowie sfotografowani zostali na werandzie w trakcie przerwy podczas malowania Antoine’a. Mimo, że Antoine’a był krzykliwy, charakterystyczny i odważny atmosfera tej wystawy była bardzo intymna. Czułam się trochę zawstydzona, mogąc podglądać artystów jak np. palą papierosy, jak rozmawiają czy oddają się pracy. Była to jedna z bardziej zapamiętanych przeze mnie chwil, coś niezwykłego. Tego dnia byłam akurat jedyną zwiedzającą i mogę tylko podziękować tym, którzy nie przyszli. Z tego miejsca chciałam również bardzo serdecznie podziękować Paniom z Muzeum Okręgowego w Sieradzu, które pozwoliły mi godnie uczcić to wydarzenie i fantastycznie się mną zaopiekowały.
„Dunikowski miał olbrzymi kompleks z powodu swojego wzrostu i często mówił, że kilka centymetrów więcej dodałoby mu pewności siebie i pomogło w karierze. Po latach Antoine zaprojektował dla siebie buty, które miały wewnętrzne obcasy, jedną parę wysłał Dunikowskiemu”.– M. Orzeszyna
Mam nadzieję, że nasz Antoine zainspirował już wielu Sieradzan i będzie inspirował również Wrocławian. W końcu zarówno ten stojący na sieradzkim rynku i ten, którego imieniem nazwano urocze miejsce we Wrocławiu są przykładem fantastycznej przyjaźni i genialnego talentu. Oby ich historia nie ominęła żadnego pokolenia.
#kulturadowynajecia
2 thoughts on “CIERPLIKOWSKI I DUNIKOWSKI – ŚWIAT TO ZA MAŁO”