Piątek
Kasia i Tomek w Operze – historia oparta na faktach, imiona zostały zmienione dla dobra postępowania, zaczynamy…
[…]
– Cho na kawę, bo już dłużej nie dam rady!
– Co się znowu stało?
– Powiedz mi, jakim cudem ja tutaj znowu jestem?
– Takim, że sam się zgodziłeś i byłeś świadomy swojej decyzji, nie staraj się czasami zwalić teraz wszystkiego na mnie! (ledwo powstrzymuję śmiech).
– Ehh (siarczyste ubolewanie nad własnym losem zaliczone!) Miało być superwidowisko, miało czy nie miało?
– Miało! No i przecież jest!
– Jakie jest? Jakie jest? Przecież to jest opera! Miało być superwidowisko, czuję się oszukany. Znowu!
– Ja przepraszam bardzo, ale bilety kupowałeś w Operze i było jak byk napisane – Superwidowisko Faust Opera Wrocławska tak czy nie? Było czy nie było?
– Było.
– To w czym rzecz?
– Oni śpiewają i, śpiewają i śpiewają, ale nie to jest najgorsze. Jak można marudzić przez cały akt – jak on ją bardzo kocha i że jest nieszczęśliwy, no ludzie! Kiedy to się skończy, Ty mi lepiej powiedz…
– 200 minut, już trzy akty za nami, jedna przerwa, jakieś 80 minut jeszcze przed nami.
– Powiem Panu, że jednak podwójne espresso.
– Przestań, opera taka jest. W operze „kocham Cię” to co najmniej godzina śpiewania – jak jego serce mocno bije, jak księżyc jasno świeci i jak jej usta są czerwone. No błagam Cię! Litości, tak to już jest urządzone, albo to akceptujesz, albo nie.
– Przecież i tak nie mam wyjścia prawda?
– No nie masz, nie masz, ale nie martw się, teraz Ci się na pewno spodoba.
Podwójne espresso dla Pana!
[…]
Rzeczywiście było o wiele lepiej, szczególnie w czwartym akcie, kiedy na scenie pojawili się zjawiskowo piękni tancerze (szczególnie tancerki) a pikanterii dodał fakt, iż wszyscy zaczęli się rozbierać, panie pozostając w samej czerwonej bieliźnie. Oh! Teraz Faust i niejeden Pan na widowni w tym Tomek mieli przed sobą trudny czas. Mógł nie pić tej kawy, bo połączenie kofeiny i nadmiaru emocji można przypłacić zawałem serca. Cóż to było za zakończenie, po tych dzikich i namiętnych pląsach mało brakowało a byłoby standing ovation – facet w operze.
Pani kochana, tak to można do opery przekonać wszystkich!
[…]
Superwidowisko Faust Opery Wrocławskiej to naprawdę fantastyczna przygoda, zachęcam szczególnie tych, którzy nie mieli do tej pory do czynienia z operą lub chcą zobaczyć coś więcej poza standardowym przedstawieniem operowym. Był przepych, było bogactwo, były ognie piekielne, byli świetni tancerze, genialni soliści i rozbudowana scenografia. Słowa „super” oraz „widowisko” jak najbardziej na miejscu. My na Fauście byliśmy w dniu premiery tj. 23 czerwca, z czego niezmiernie się cieszę, ponieważ wydaje mi się, że mieliśmy ciekawszą obsadę – Peter Martinčič jako Mefistofeles wygrał wszystko! Dostał najgłośniejsze i największe owacje spośród całej obsady, przyznam się, że absolutnie zasłużenie. Jeśli można coś zarzucić operze to na pewno swoistego rodzaju powtarzalność i lekka karykaturalność przedstawianych postaci, nasz Mefisto był tego totalnym zaprzeczeniem – wyrazisty, perfekcyjny, prawdziwy, piekielnie (jeśli mogę tego słowa użyć) zdolny i nieprzerysowany. Miał dosyć trudną rolę do zagrania a wyszedł naturalnie i przekonywająco. Oczywiście Faust i Małgorzata też byli nieźli, ale znacznie trudniej utożsamić się z postaciami jasno namalowanymi od samego początku, Mefisto mógł być dokładnie taki sam, a wyszedł ponad schemat i pokazał „coś” więcej – nawet jego diaboliczny śmiech był straszny, a nie żałosny. Wielkie brawa! Warto oczywiście wspomnieć o obsadzie drugoplanowej — rola Walentego, Siebela czy Marty także nie budziła zastrzeżeń, widać było, że premiera została dobrze przygotowana. Co prawda miałam czasami wrażenie, że tancerze nie są dobrze ze sobą zsynchronizowani, a może był to specjalny zabieg choreograficzny.
Warto również wspomnieć o statystach: studenci Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych, Chór Opery Wrocławskiej, Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej, Chór Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu „Ars Cantandi”, Balet Opery Wrocławskiej oraz Orkiestra Opery Wrocławskiej pod batutą samego dyrektora Opery — Pana Marcina Nałęcza — Niesiołowskiego.
[fb_pe url=”https://www.facebook.com/operawroclawska/posts/10155619543441554″]
Spokojnie, będziecie jeszcze mieli okazję zobaczyć tę superprodukcję Opery Wrocławskiej już w lipcu, a dokładnie przez pierwsze dwa dni tego miesiąca. Ja mogę z czystym sumieniem polecić Wam wizytę w Hali Stulecia i spotkanie z Faustem oraz intrygującym Mefisto. Prapremiera z 1859 roku znacznie różni się od premiery roku 2017 – o to możecie się nie martwić, Faust Charlesa Gounoda w reżyserii Beaty Redo – Dobber jest współczesny, nowoczesny i klasyczny zarazem. Odnajdziecie tutaj oczywiście Goethego, ale w odmienionej formie, rzekłabym dostosowanego do Waszego świata.
Śledźcie koniecznie stronę opery na Facebook’u, a może tak jak i nam uda się Wam zakupić bilet za 10 zł w drugim rzędzie. Powodzenia! Przyjmijcie wyzwanie i nie łapcie okazji tylko w centrach handlowych 🙂
Sobota
Pamiętacie, jak zachęcałam Was do odwiedzin w Narodowym Forum Muzyki?
Podczas zwiedzania tego pięknego i eleganckiego miejsca, wszyscy goście dostali zniżkę w wysokości 10% na wybrany przez siebie koncert kameralny lub symfoniczny. Czekając na spóźnialskich, udaliśmy się do kasy, aby sprawdzić, na co moglibyśmy się jeszcze załapać pod koniec sezonu. Na szczęście żadna oferta nie przypadła nam do gustu, gdyby nie to jeden z piękniejszych koncertów w moim życiu przeszedłby mi koło nosa. Na stole przed nami leżała czerwona karta z napisem Rokia Traore’- muzyka świata, zaintrygowani, spojrzeliśmy na siebie i od razu zdecydowaliśmy się pójść w to na całego. Miła Pani w kasie poinformowała Nas o super zniżkach i tak oto wyszliśmy z założoną Kartą Melomana, z 50% rabatem i nowymi biletami na koncert za całe 50 zł.
Nie znaliśmy wcześniej twórczości tej bosej, pięknej kobiety, troszkę przygotowaliśmy się w domu, ale chcieliśmy być zaskoczeni i świadomie nie chcieliśmy odbierać sobie przyjemności pierwszego wrażenia. Tak oto zupełnie przez przypadek narodziła się nasza nowa muzyczna miłość. Zapytacie się, o czym śpiewała Rokia? Mogę się tylko domyślać, ponieważ wokalistka wykonuje utwory w swoim rodzimym języku bambra oraz po francusku. Ani pierwszego, ani drugiego języka niestety nie znam, natomiast artystka często opisywała swoje kompozycje i opowiadała Nam o swoich uczuciach czy narracji utworu.
[fb_pe url=”https://www.facebook.com/media/set/?set=a.10154519914062854.1073742446.156477197853&type=1&l=eeb75a4be7″]
Wiecie, co było w tym koncercie najpiękniejszego? Mianowicie to, że nie rozumiałam prawie żadnej piosenki. Ja nie musiałam rozumieć słów, ale doskonale wiedziałam, o czym ona śpiewała i co chciała przekazać. Muzyka, gesty, mimika, zachowanie, taniec – to wszystko tak mnie pochłonęło, że trzy razy miałam łzy w oczach. Totalnie straciłam kontakt ze światem i kupiła mnie już po pierwszym utworze.
Przykład: uwielbiam Fisza, wiem, o czym on śpiewa i czuję to samo co on, co prawda on nie zna mnie, ja jego, ale mamy płaszczyznę porozumienia w postaci języka, natomiast tutaj była pewnego rodzaju więź duchowa i dla takich chwil warto żyć i warto kochać muzykę. Muzyka tym właśnie ma być – niedopowiedzeniem, ale porozumieniem. To był wspaniały koncert, daliśmy czadu a nasza wspaniała piosenkarka porwała nas do tańca. Swoją drogą ona też przyznała się, że nic nie rozumie po polsku, więc jesteśmy kwita. Nieważne, to wszystko nieważne! Tutaj nie o to przecież chodziło. Ważne jest to, że Narodowe Forum takiej publiczności jeszcze chyba nie miało, podczas tego koncertu działo się po prostu wszystko – taniec pod sceną, taniec bez butów, śpiewy, owacje, okrzyki, a to wszystko ponad podziałami i ponad uprzedzeniami. No po prostu miłość!
Pani Rokia od kilku dni gości nie tylko w naszej pamięci, ale także w naszych pokojach, niech więc śpiewa…
Niedziela
[…] ale za to niedziela, ale za to niedziela, niedziela będzie dla Nas.
i była, za całe 2 zł!
W niedzielę Kulturalna Ola miała zaszczyt poznać najlepszych wrocławian i miłośników sztuki współczesnej, a także podwieźć ich ENusią do swojego drugiego domu, czyli Pawilonu Czterech Kopuł. W niedzielę świętowaliśmy pierwsze urodziny Pawilonu, a ja dzięki Muzeum Narodowemu i fantastycznej Agnieszce z działu reklamy i marketingu mogłam spełniać się w roli eksperta od Pawilonu. Jeśli chcecie dowiedzieć się jak mi poszło obejrzyjcie naszą relację na Facebook’u i dajcie znać 🙂
Ona dobrze wie, że jak kocham to miejsce bezwarunkowo i wie jak bardzo jestem zakręcona na jego punkcie. Ja nie będę Was zachęcała do odwiedzin, bo wiem, że moi czytelnicy byli tam nie raz czy dwa prawda? Kochajcie to miejsce i bywajcie tam jak najczęściej i nie słuchajcie tych, którzy mówią, że sztuki współczesnej nie trzeba rozumieć tylko trzeba ją podziwiać. Wy rozumiecie sztukę współczesną, bo jesteście w niej wychowani, wyssaliście ją z mlekiem matki i macie ją we krwi. Co najwyżej możecie nie rozumieć sztuki XIII, XV czy XIX wieku z wiadomych przyczyn. Nie słuchajcie głupot i nie wierzcie, że sztuka współczesna to tylko abstrakcja czy kubizm, bo to jej mały ułamek. Obalamy mity i jesteśmy świadomi! Wiem, że kto jak kto, ale Wy na pewno jesteście rozsądnymi odbiorcami.
Tak oto urządziłam się w kulturze wysokiej za całe 62 zł przez trzy pięknie dni.
Kochani szukajcie okazji i nie wstydźcie się tego! Kultura jest dla Was, tworzy się ją dla Was, a ona w zamian potrzebuje tylko waszej atencji, nie przegapcie tego. Korzystajcie z kultury bez zniżek i ze zniżkami, po prostu niech ona zawsze będzie z Wami.
P.S. Oczywiście musicie zrozumieć, że nie mam tylu zdjęć ile bym chciała – zarówno podczas superwidowiska jak i podczas koncertu nie można było robić zdjęć. Nawet jeśli nie byłoby takiego zakazu, uważam, że z szacunku do artystów i twórców nie powinno się tego robić. Udało mi się uchwycić kilka chwil podczas przerw, więc mam nadzieję, że to wystarczy. Podsyłam Wam kilka zdjęć organizatorów.
#kulturadowynajecia