Ciebie też stać na kulturę za darmo!

Kultura za darmo to nie żarty

Tak jak Wam obiecałam, dzisiaj ciąg dalszy artykułu o tym, że wynajmowanie kultury za bezcen to fantastyczny sposób rozkoszowania się sztuką na co dzień. Pewnie potrzebujecie na to jakichś dowodów, jestem przygotowana na taką ewentualność. Zaczynamy.

Przyszedł czas na walkę z mitem numer 1.

[…]
– Pięknie dziś wyglądała, tak prowokująco, seksownie, ale ze smakiem. Przyzna Pani?
– Tak, tak, dokładnie tak było! Zjawiskowa kobieta i to jeszcze z takim poczuciem humoru to się rzadko zdarza. Media kłamią!
– Żeby Pani wiedziała, podle nas oszukują, Pani Sonia była zupełnie inna.
– Przyznam się Pani po cichu, że ja tu przyszłam trochę dlatego, żeby zobaczyć, jak ona wygląda na żywo.
– Droga Pani… (zaczęła niepewnie Pani nr 1 i obróciła się dookoła, żeby upewnić się, iż na pewno nikt jej nie słyszy) ja też!
– Kreacja jednak była znakomita, diabelsko zdolna kobieta, jak ja wielu rzeczy nie wiedziałam o Marilyn Monroe, mój Boże. Wstyd się przyznać.
– Jeszcze na dodatek to wszystko było za darmo. Nie, żeby nie było mnie stać, ale skoro już są takie wydarzenia to, czemu nie skorzystać, prawda?
– Prawda! Święta prawda! To co jutro idziemy na Krystynę Podleską? Ma Pani bilety?
– Oczywiście droga Pani. Jutro, 17.30 tutaj przed wejściem, zajmiemy sobie dogodne miejsca.
– Wybornie, w takim razie do zobaczenia.
[…]

Wynajmuję kulturę – chcę i mogę

Te Panie dobrze wiedzą, kto rządzi w tym mieście i kto pociąga za sznurki kultury.

Oczywiście, źle się dzieje, kiedy przychodzimy na wybrane wydarzenie kulturalne, tylko dlatego, że są one za darmo i nie mamy na ich temat żadnego pojęcia. To smutny widok. Byłam świadkiem takich sytuacji wiele razy i to bardzo boli. Brak szacunku dla siebie i swojego czasu, a przede wszystkim brak zrozumienia dla artysty występującego na scenie. Rozumiem, że nie zawsze jesteśmy w stanie przewidzieć, co dokładnie będzie się działo na scenie, ale bądźmy taktowni i ulotnijmy się, chociaż w przerwie, kiedy nie będziemy skupiać na sobie uwagi widzów oraz artystów. Jeśli tej przerwy nie ma – trudno, musimy się przemęczyć do końca. Może następnym razem poświęcimy więcej czasu na przygotowanie się. Warto jest poznać tych kilka prostych zasad, aby być w pełni świadomymi i dobrze wyedukowanymi odbiorcami kultury, to nie tyczy się tylko wydarzeń darmowych.

Jakoś dziwnie przyjęło się w naszej mentalności i sposobie rozumieniu kultury, że za darmo znaczy gorzej.
Za darmo znaczy – nikt ta to nie przyjdzie i dlatego rozdają bilety dla frajerów.
Za darmo – na pewno jakaś szmira i bieda.
Wreszcie – za darmostać mnie, nie potrzebuję imprez za darmo.

Czy poczuję się lepiej, kiedy zapłacę za bilet do kina, do teatru, a film czy spektakl okaże się jakimś nieporozumieniem? Nie sądzę. Za dużo razy brałam udział w wydarzeniach płatnych, na których miałam poczucie wstydu, że tam się w ogóle znalazłam i wydarzeniach bezpłatnych, gdzie dziękowałam w duchu losowi, iż mogłam się tutaj pojawić, żeby nie wyrabiać sobie zdania na temat tego, co jest dobre, a co nie. Nie ma takiej reguły.

Przygotowanie i znajomość tematyki to podstawa, aby dobrze się bawić kulturą i nauczyć się wynajmować ją bez obaw 🙂

 Zdesperowana rozwódka, pies i wolność

Na pierwszy ogień idzie Festiwal Aktorstwa Filmowego organizowany przez Centrum Technologii Audiowizualnych we Wrocławiu. Przez trzy piękne dni mieliśmy okazję zobaczyć troje wspaniałych aktorów w niezwykle ciekawych odsłonach artystycznych. Każdy dzień to zupełnie nowe przedstawienie i inna kreacja. 15 października na scenie CeTA wystąpił Jan Nowicki ze spektaklem „Lwowska tęsknota”, poniedziałek należał do Myszki Mini – Soni Bohosiewicz, która za pomocą swojego recitalu przeniosła nas za kulisy życia Marilyn Monrone wyśpiewując i opowiadając „10 sekretów Marilyn Monroe”. We wtorek CeTA gościła Krystynę Podleską z monodramem „Mój boski rozwód”.

To był mój absolutny numer jeden! Talent Pani Krystyny totalnie mnie oczarował, była absolutną królową sceny. Bezapelacyjnie ten wieczór należał do niej i Axl’a. Nie wiedziałam, że w tej kobiecie drzemie taki potencjał, to bardzo trudne zadanie będąc na scenie tylko z kilkoma rekwizytami skupić na sobie tak długo uwagę i być ciągle zabawnym i świeżym. Nawet przez moment nie czułam się znudzona czy zawstydzona, pomimo że przedstawienie było raczej dedykowane dla starszych ode mnie osób. Rola Pani Krystyny była zabawna, pełna uroku, świetnie przedstawiona i zagrana, a przede wszystkim genialnie odwzorowane emocje – płynnie przechodziła z zachwytu do smutku, z błogości do rozżalenia, nie będąc przy tym sztuczną i karykaturalną. To naprawdę świetnie napisany tekst, który koniecznie musicie zobaczyć w interpretacji Krystyny Podleskiej. „Mój boski rozwód” zapamiętajcie to dobrze.

Myszka Mini, Marilyn Monroe, różowe włosy i burleska

Sonia Bohosiewicz oczarowała wszystkich swoją zadziornością i niewyparzonym językiem. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, to tak było. Jej recital o Marilyn Monroe był dla nas wielką niespodzianką – nie był ani grzeczny, ani spokojny, ani powściągliwy. To była petarda! Zaczęło się od nietypowego kostiumu aktorki, później już poszło z górki — żarty sytuacyjne, świetne oko obserwatora, interakcja z publicznością, a wśród nich wesołe i tragiczne historie z życia Marilyn. W pewnym momencie odbierałam to przedstawienie tak, jakby mówiła do mnie sama Marilyn, brawa za tak duże utożsamienie się z tą postacią, a nie kopiowanie jej na siłę. To dalej była Sonia Bohosiewicz opowiadająca o Marilyn Monroe, na szczęście aktorka nie próbowała jej naśladować, do czego sama na początku recitalu się przyznała. Jeśli miałabym wybierać, zdecydowanie wolę Panią Sonię Bohosiewicz, kiedy opowiada, a nie śpiewa.

Niczego wokalnie jej nie brakuje, ale ja po prostu lubię sposób, w jaki przekazuje informacje. Jeśli burleska miała sprawić, że ten dzień będzie niezapomniany, to powiem tak – udało się. Zostałam totalnie kupiona i oczarowana tym show. Tancerka była przepiękna, seksowna i taka apetyczna, mam wrażenie, że burleska wywarła większe wrażenie na Paniach, niż na płci męskiej. Obserwowałam reakcję i zazdrościłam Panom w pierwszym rzędzie, a oni… NIC. Skandal. Burleska – to było coś, ahh dziękuję CeTA. Orkiestra, bo to grzech nie wspomnieć o nich, gdyby nie tych czterech przystojnych dżentelmenów ten wieczór nie byłby tak magiczny, czułam się jak w najlepszym amerykańskim klubie z lat 50/60.

Pragnę tylko przypomnieć, że to wszystko było ZA DARMO. Tak, tak do tej pory w to nie wierzę, ale spokojnie, staram się.

Galeria Miejska – niepozorna Narnia

Drugie niemniej piękne i powalające wydarzenie, czyli wystawa à la Beksiński w Galerii Miejskiej we Wrocławiu. To wystawa inspirowana twórczością artysty, o której wspominałam Wam na początku października. Nazwa jest równie tajemnicza „Metamorfoza/magia w obrazie”. Prezentacja tych dzieł to kolekcja Małgorzaty i Adama Krużyckich, którzy zarazili swoją wizją innych artystów, a Ci na ich prośbę stworzyli swoje osobiste interpretacje metamorfoz.

Obszar tematyczny wydaje się nieograniczony – metamorfozy, realizm magiczny, wyobraźnia, wolność, wszystko brzmiało intrygująco. Według twórców kolekcja miała krążyć wokół szeroko pojętych przemian, zmienności świata, ciała oraz ducha, są na to dowody w postaci 61. dzieł.

Realizm magiczny i surrealizm na dzień dobry

Każdy obraz opatrzony był stosowną sentencją, wywodzącą się z filozofii, literatury oraz mitologii,  która często była małą wskazówką i kierunkiem, w jakim zmierzało dane dzieło. Ta wystawa była definicją życia i twórczości Beksińskiego, odczarowała prezentowaną za każdym razem mroczność artysty. Ekspozycja „Metamorfoza” była dla mnie podróżą w nieznane, totalnym odcięciem od świata rzeczywistego, mogłam zniknąć na godzinę. To niewątpliwie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Miałam to szczęście, że tego dnia byłam sama w galerii, towarzyszyła mi jedynie nastrojowa muzyka, która podkreślała całość odbioru. Uważam, że od czasu do czasu każdemu z nas przyda się odrobina surrealizmu i realizmu magicznego, ot, tak po prostu.

Bogate znaczenie symboli, mnogość postaci mitologicznych, interpretacji przemijania, zacieranie granicy pomiędzy niebem a ziemią czy gra kolorów przywoływała same słodkie i zniewalające odczucia. Tę wystawę zapamiętam jako jedną z najbardziej sensualnych doznań w moim kulturalnym świecie. Oczywiście były tam dzieła słodko – gorzkie, nie zawsze to, co podziwiałam, wprawiało mnie w błogi nastrój, ale myślę, że to bardzo ważne móc zatopić się na chwilę w wyobraźnię innych, aby uświadomić sobie, w jakiej rzeczywistości żyje się na co dzień.

Było parę obrazów, które pozostaną w mojej pamięci na długo, cieszę się, kiedy sztuka skłania nas do jakichkolwiek refleksji, nieważne jak głębokie one będą, ale chociaż na chwilę mogę czuć się wyjątkowo i bardzo wartościowo. Dla takich chwil warto wynajmować kulturę, nawet ZA DARMO.

Daj sobie kulturalną szansę!

Czasami sztuka puka bardzo głośno do naszych drzwi, ale my nie chcemy jej wpuścić. Siłuje się z nami, ale my nie dajemy za wygraną i wyrzucamy ją przez okno. Gdy dostajemy coś ZA DARMO, albo bezmyślnie się na to rzucamy, albo pogardliwie stwierdzamy, że nas stać i chłamu za darmo brać nie będziemy. Jest w nas wiele sprzeczności, ale czy warto obok takich okazji jak te dwie z wymienionych powyżej przejść obojętnie? Nie sądzę. Pamiętajcie o tym, kiedy następnym razem będziecie lecieć do kina w ten tańszy dzień 🙂

#kulturadowynajecia

O Autorze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.