Droga kultura vs tania kultura… co wybrać?

Phi! Mnie stać, a Ciebie nie?

– Gotowi już?
– Ja nigdzie nie idę.
– Ja też nie, zapomnij.
– Przepraszam bardzo, ale dlaczego, o co Wam chodzi?
– Daj spokój, zbłaźnimy się tylko, to nie dla nas.
– Co nie jest dla Was, ej! Obiecaliście.
Kultura kosztuje, coś, co jest darmowe, po prostu nie może być dobre, jasne?
– W jakim sensie?
– W każdym – jakościowym i odbioru. Opera, balet, teatr, kino, wystawa płatna to jest coś, na co można zwrócić uwagę. Poza tym słyszałem, że jest wystawa o Beksińskim w gmachu Uniwersytetu. Może pójdziemy tam? Pani Szanowna Kulturalna Ola chyba też powinna?
– Tak, tak powinnam. Możemy iść, jak sobie chcecie…
– Poza tym nie będziemy chodzić na mrozie po jakieś tam wystawie historycznej, na darmowe wystawy też chodzić nie musimy, szkoda naszego czasu.
– Dobrze, zrobimy tak, jak chcecie, idźmy zatem!

I poszli… niestety.

Tak bywa bardzo często, nasuwa się tylko jedno pytanie: czemu ludzie nie chcą korzystać z darmowej kultury? Kiedyś już próbowałam odpowiedzieć na to pytanie w jednym z artykułów, ale widzę, że ten temat ciągle powraca. Nie jestem w stanie zrozumieć tej zależności: droga kultura = kultura na poziomie. Po co przepłacać? W kulturze jest dokładnie tak samo, jak w innych sektorach naszego życia. Kultura to też forma sprzedaży, w tym zakresie sprzedaje nam się wrażenia i przeżycia, które mają oddziaływać na naszą duszę i poczucie piękna, ale jakby na to nie patrzeć to sprzedaż. Proszę mi wskazać artystę, który tworzył tylko dla siebie i chował swoje dzieła w szafie lub pod łóżkiem. Sztuka jest konsumpcją przeznaczoną dla każdego odbiorcy, który, choć odrobinę czuje potrzebę obcowania z nią. To ile za nią zapłacimy, nie ma większego znaczenia. Z reguły nie stać nas na drogie dzieła sztuki, więc dlaczego nie korzystamy z tego, że kultura przychodzi zupełnie za darmo? To tak niewiele, a jednak dalej trzeba nas namawiać.

„Wstęp darmowy” – zamknij oczy

Czy kultura za darmo jest gorsza od tej za którą płacimy? Nie. Czy jest mniej wartościowa? Nie. Czy jakościowo odbiega? Zazwyczaj nie, zależy, co wybierzemy. Podam dzisiaj kilka przykładów, które udowodnią Wam po raz kolejny, że ograniczenia i stereotypy są tylko w naszych głowach. Kultura do wynajęcia to często miesiąc bez opłat. Czy jest w tym jakiś podstęp? Nie. To są okazje, dokładnie takie, jakie spotykamy na przecenie w sklepie. Kupujemy bluzkę za grosze, więc dajmy sobie chwilę na egzaltowanie się sztuką. Tak po prostu, ot tak! Może się zakochamy na zawsze?

Gdyby bohaterowie mojego opowiadania przeczytali te wskazówki, na pewno nie daliby się nabrać, najgorsze jest to, że sama dałam się w to wciągnąć. Nie twierdzę, że płacenie za kulturę jest złe, wręcz przeciwnie kultura jest niedowartościowana i zdecydowanie za mało na nią wydajemy, nie wspomnę już o tym, jak jest dofinansowana przez państwo, jednak umiejętnie korzystanie z niej to osobna kategoria. Istnieje w nas dziwnie przekonanie, że to, co drogie jest lepsze. Oczywiście, drogie rzeczy są pożądane, ale nie zawsze oznacza to, że są bardziej wartościowe.
Dziś po raz kolejny udowodnię Wam, że warto wynajmować kulturę za darmo!

W artykule zaprezentowane zostaną trzy wystawy, dwie darmowe i jedna płatna. Postaram się rzeczowo opisać Wam, o czym były, a także wskazać płaszczyzny, które mogły być znacznie lepiej dopracowane, zobaczymy, co nam z tego wyjdzie.

Wrastanie. Ziemie Zachodnie i Północne. Początek.

Pierwsza wystawa to „Wrastanie. Ziemie Zachodnie i Północne. Początek” organizowana między innymi przez Centrum Historii Zajezdnia, pod patronatem honorowym prezydenta Andrzeja Dudy. Wystawa ta była ekspozycją czasową, którą Wrocławianie i przybyli goście mieli okazję podziwiać od 6 listopada do 2 stycznia 2017 roku. Wystawa ta w całości znajdowała się na powietrzu i była zbudowana na wielkim rusztowaniu. Na metalowe pręty nałożone zostały odpowiednie mapy, zdjęcia, i szablony, za pomocą których opowiadana była spójna historia przesunięcia granic Polski po 1945 roku i jego konsekwencjach. Opowieść niebywale poruszająca, prawdziwa do szpiku kości, sentymentalna i pięknie zaprezentowana. Byłam na wystawie trzy razy i każda wizyta była zupełnie inna, na nowo mogłam wczuć się w sytuację repatriantów i starać się zrozumieć ich potrzeby, troski i obawy. Opowieść „Wrastanie…” nie była na szczęście próbą ukazania tylko jednej wersji wydarzeń, na wystawie można było zobaczyć i poczytać o kilku obliczach emigracji, o wielkim nieszczęściu, ale także szansie na nowy start.
Kocham historie przedstawiane za pomocą autentycznych świadków danych wydarzeń, czy może być coś lepszego? To cudowne, że możemy poznawać inne zwyczaje, tradycje i kulturę dzięki tak fantastycznym osobom. Wystawy o charakterze socjologicznym zawsze dostarczą Wam samych najlepszych informacji.

…a Ty co byś zrobił? Jak Ty byś się zachował?

Wyobraźmy sobie, że nagle jesteśmy zabrani ze swojego rodzinnego domu, musimy się szybko spakować (czyli zabieramy tylko najpotrzebniejsze rzeczy), zostawiamy naszych przyjaciół, dom, pracę, miasto i wyjeżdżamy nie wiadomo gdzie. Co prawda ktoś nam obiecuje, że będzie lepiej, albo nic nie mówi i pośpiesza nas, pchając do samochodu. Na drugi dzień stajemy przed drzwiami jednego z obcych domów z walizką w ręku. Od tej chwili musisz zamieszkać w tym miejscu, nieznane miasto, sąsiedzi, dom, okolica, zupełnie obca kultura. Wchodzisz do środka, mieszkanie umeblowane czeka na lokatorów, ale wygląda zupełnie tak, jakby ktoś miał tutaj zaraz wrócić… ale jedno jest pewne: nie wróci ani ten mieszkaniec, ani Ty do swojego starego domu. Musicie pogodzić się z obecną sytuacją i starać się w niej jakoś odnaleźć. Co robisz w takiej sytuacji? Przyjmujesz wszystko tak jak jest, czy walczysz z rzeczywistością?
Czy to coś nowego? Dla mnie tak, nie wyobrażam sobie takiego scenariusza. Dla tych ludzi pewnie nie, zaprawieni w boju, po wojennych przeżyciach zatoczyli koło, część z nich dziękowała Bogu za ocalenie, ale ta druga część marzyła, żeby wszystko wreszcie się skończyło.

W przypadku repatriantów, którzy osiedlali się na Dolnym Śląsku możemy mówić o dużym szczęściu. Niewątpliwie ten region był dla nowo przybyłych osadników wielką szansą na rozwój. Obecny wygląd i ogromny postęp tego miejsca to zasługa m.in. Niemców, Polaków, Ukraińców i innym przybyłych na te ziemie po zakończeniu wojny. Opowieść, którą tworzyła prezentowana wystawa, nie była oceniająca, miała na celu dobitne zwrócenie uwagi na wyzwania stojące przed wszystkimi osadnikami: odbudowa więzi społecznych, wzajemne zaufanie i poszanowanie innej kultury.

Niesamowita lekcja życia

Wystawa mówi głosem zwyczajnych ludzi, porusza zatem niejednokrotnie intymne zagadnienia i sprawia, że możemy w jakikolwiek sposób utożsamić się z jej bohaterami. Pomagają w tym eksperymencie na pewno piękne fotografie, przedmioty i pamiątki osiedleńców, filmy oraz liczne cytaty w postaci wspomnień. Dodatkowo jest to wspaniała lekcja historii, taka, której nie doświadczycie w żadnej szkole czy na studiach.
Na wystawie czułam się wyjątkowo, tak jakby została stworzona tylko dla mnie, takich chwil się nie zapomina.
Nawet nie muszę odpowiadać na pytanie – Czy było warto?

Podsumowanie: kosztowała całe 0 zł.
Minusy: pora roku mało zachęcająca do odwiedzin, lepiej prezentowałaby się w okresie wiosenno – letnim, na pewno przyciągnęłaby większą liczbę gości.

Kot, sztuka i nauka

Druga wystawa to: „Kot Schrödingera. Wobec tradycji”, ekspozycja ekscentryczna, tajemnicza oraz bardzo nowoczesna. Jest to spotkanie z wrocławskimi twórcami i artystami, w większości powiązanych z tutejszym ASP. Wystawa jest połączeniem sztuki i nauki, stara się być środkiem tych dwóch zależności i konfrontuje postęp dzisiejszej kultury z tradycją.
Z jednej strony sztuka czerpie inspiracje z tradycji, z drugiej zaś strony stara się odejść od konwenansów, utartych wzorców i powielania tych samych schematów. To jak odwieczna walka dobra ze złem, zawsze te dwa segmenty będą nawzajem się przenikać. Co ma wspólnego z tym wszystkim kot? Kot jest bardzo istotnym bohaterem opowieści, ponieważ prezentowana na wystawie sztuka była niczym kot z doświadczenia Schrödingera, który paradoksalnie w trakcie badania naukowca okazuje się być zarówno żywy jak, i martwy. Eksperyment obrazuje problematykę zastosowania zasad mechaniki kwantowej w odniesieniu do życia codziennego, natomiast artyści wrocławscy zastosowali tę zależność do stworzenia prezentowanych dzieł wystawowych.

Wycinanki i malowanki nie są tylko dla dzieci, prawda?

Na wystawie można było zobaczyć m.in. papierowe wycinanki-naklejanki Kasi Kmity, zwierzęce mozaiki i szklane dyski Mirosława Kocińskiego, ceramiczne rzeźby Przemysława Lasaka, szklane formy przestrzenne Kazimierza Pawlaka oraz grafiki-tkaniny Natalii Tarnawy. Przyznam się, że moje serce skradły wycinanki Kasi Kmity, jestem w nich totalnie zakochana. To było naprawdę cudowne spotkanie z kulturą starożytną, z motywami mitologicznymi, bliskowschodnimi oraz regionalnymi — totalny miszmasz i odjechana kreacja. Zresztą Galeria Miejska nie po raz pierwszy zaskakuje takimi połączeniami, to po prostu wyjątkowe miejsce. Wystawa zapisała się w moim kalendarzu jako jedna z najdziwniejszych i najbardziej szalonych przeżyć kulturalnych.

Podsumowanie: tak jak poprzednia wystawa, kosztowała mnie 0 zł.
Minusy: na pierwszy rzut oka mogła wyglądać na mało przystępną i dziwaczną, więcej minusów nie ma.

Beksiński nie byłby dumny…

Ostatnia wystawa to: „Beksiński. Nieznany”. Przyszedł czas i na Wrocław, po długiej podróży po Polsce wreszcie „Beksiński. Nieznany” zawitał do stolicy Dolnego Śląska. Tak, tak bardzo się cieszyłam i bardzo szybko opadła mi szczęka. Wcale nie ze wzruszenia czy z powodu innych głębokich uczuć, jedyne uczucie, jakie mi wówczas towarzyszyło to rozczarowanie. Lubię i cenię Beksińskiego, więc jestem w stanie sobie wyobrazić, że dla wielu ludzi ta wystawa była wyjątkowym przeżyciem. Dlaczego? Beksiński to nazwisko, które dużo robi w kulturze, szczególnie od dwóch lat, film „Ostatnia Rodzina” zadziałał po prostu jak magnes. Ja rozumiem, że muzea i instytucje kultury to wykorzystują, ale że aż tak niesmacznie to się nie spodziewałam. Teraz jest szał na Van Gogha, tak, tak kalendarze w Empiku skoczyły razy 100% i fajnie, ale błagam, nie dajmy się zwariować. Z jednej strony to świetne, że tak interesujemy się kulturą, ale z drugiej strony nie zawsze to, co sławne i znane musi być dobrze zaprezentowane. Za wejście do małej salki z upchanymi pracami Beksińskiego bez ładu i składu zapłaciłam całe 15 zł.
Mało nie dostałam zawału.

Wirtualna rzeczywistość, drogie pamiątki i inne niepotrzebne rzeczy

Oczywiście nie mogłam zrobić prawie żadnego dobrego zdjęcia, bo co chwila ktoś mnie popychał za plecami lub trącał łokciem z boku, nie wspomnę, że przeciskaliśmy się pomiędzy sobą jak sardynki w ciasnej puszce. Świetny pomysł organizatorzy! Nie ma to, jak zarabiać gruby pieniądz nie przejmując się zwiedzającymi. Najważniejsze, że interes się kręci i są magnesy do kupienia za 30 zł z obrazkiem Pana Zdzisława. Jak szybko weszłam, tak szybko wyszłam i pożałowałam tych 15zł, bo nie o pieniądz tu chodzi tylko o szacunek do twórcy i jego prac. Cóż jak biedna mogłam z tego wynieść w takiej atmosferze i na takim metrażu? Tylko złe wspomnienia. Wystawa „Beksiński. Nieznany” pasuje idealnie, takiego Beksińskiego znać nie chcę i odcinam się od projektu Uniwersytetu Wrocławskiego. Kończ Pan i jedź lepiej do Sanoka, tam przynajmniej w ciszy i spokoju pomyślisz o tym, co autor ma Ci do zaprezentowania.

Ktoś mi powie: „przecież był film i pokazy wirtualnej rzeczywistości”, a ja wówczas odpowiem, że jak jest dobrze zaplanowana i zorganizowana wystawa, to takich zapychaczy wcale nie musi być, jakoś trzeba było ściągnąć ludzi i przykryć tę nieudaną ekspozycję. Film? Nie umiem czytać z ruchu warg, a za VR podziękuję.

Podsumowanie: wydałam pieniądze i przyznam się, że nie wiem na co. Nie wszystko, co złoto to się świeci, nie wszystko, co popularne jest warte uwagi, szkoda tylko biednego Beksińskiego.
Minusy: nie ma plusów.

To co wybieramy?
Wstęp darmowy – wbijaj

Wnioski:

  1. Kultura za darmo nie jest gorsza od kultury, za którą przyjdzie nam słono zapłacić, warto zatem wcześniej sprawdzić wydarzenie, miejsce, na które chcemy się udać, aby nie czuć wielkiego rozczarowania.
  2. Nie wszystko, co jest na czasie, musi być dobre, wartościowe i prawdziwe, pamiętajcie, że inni chcą zarobić i nie będę się przejmować waszym komfortem.
  3. Jeśli już się zdecydujecie na taką wystawę, jak ekspozycja nr 3 pamiętajcie, aby uczyć się na błędach.
  4. Czytajcie, interesujcie się i uwierzcie w wynajmowanie kultury nawet za darmo, a obiecuję Wam, że będziecie zadowoleni.
  5. Bycie świadomym odbiorcom kultury to korzystanie z okazji i ryzykowanie. Zachęcam Was szczególnie do tego ostatniego.

Do następnego!

#kulturadowynajecia

 

O Autorze

1 thought on “Droga kultura vs tania kultura… co wybrać?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.