[…] Wiosna wybuchła mi prosto w twarz, z nosa leci mi krew, ja czuję, że cię tracę […]. Wczesne zasypianie odkąd mieszkam nad miastem, jest po prostu nietaktowne. Końcówce dnia towarzyszy zatem odpowiedni rytuał: wracam do domu z obowiązkowego spaceru, uwielbiam ten moment, kiedy zachodzi słońce, nie jest jeszcze zupełnie ciemno, ale szarości na niebie już zawładnęły światem. Chwilę przystaję, aby celebrować ten moment, zanim zrobi się zupełnie ciemno […]. Jestem już na kanapie i obserwuję ze swojej wieży, jak głośny i szalony Wrocław powoli zwalnia, wszystko cichnie a ludzie stają się jakby spokojniejsi, jest czas na rozmowę, na ulubiony serial i na chwilę wytchnienia. Może dziś lampka ulubionego wina? Hmm czemu nie […].
Od kilku dni każdy dystans pokonuję piechotą, nie mogę nasycić się tymi bajkowymi widokami i miejskimi podróżami. Jeśli ktoś mi powie, że zna swoje miasto na wylot i nic go nie jest w stanie zaskoczyć, to jest w dużym błędzie, dla mnie Wrocław wiosną jest co roku nowym miastem. Poza tym duże miasta rozwijają się w zaskakująco szybkim tempie i gdzie tylko nie spojrzę, powstają nowe murale, odrestaurowane zostają zabytkowe i zapomniane kamienice czy otwierane są nowe wystawy. Żałuję, że doba jest taka krótka i nie mogę doświadczyć wszystkiego. Te codzienne wędrówki zbliżają mnie do odkrywania rzeczy niesamowitych, tak oto siedzę przy oknie, pijąc herbatę, wspominam moje dzisiejsze spacery i przywołuję te wszystkie widoki, analizując, gdzie mogę wybrać się jutro. Zasypiając, widzę nocne wędrówki chmur a budzi mnie ciepło słonecznych promieni. Szóste piętro to jest to. I znowu noce są krótsze, I coraz więcej dnia, I znowu wiosną wiosną najlepiej tracę czas! […].
Jakiś czas temu wynajęłam Wrocław tylko dla siebie, na własnych warunkach i dostosowując do osobistych potrzeb. Męczyły mnie ciągłe wyjścia w to samo miejsce, a dokładnie na wrocławski rynek. Lubię tam powracać co jakiś czas, ale na Boga ile razy można tam być? Rynek dużych miast jest dosyć specyficzny, najpierw wszystko Cię zachwyca i nie możesz oderwać oczu od tylu bodźców, a później po prostu zaczyna Cię to wszystko denerwować. Poszukiwane kryjówek to odpowiedź na standard. Miasta takie jak Wrocław same się proszą o ciągłe odkrywanie ich na nowo, zamykanie się tylko na znane punkty to nuda. Wrocław to miasto kultury i sztuki, zarówno tej wysokiej, jak i niskiej a Europejska Stolica Kultury jest na to fantastycznym dowodem. Prosty przykład? Bardzo proszę: kino. Pomyślicie sobie, że chyba żartuję, jak to kino? Przecież do kina chodzi się obejrzeć film i do domu. Otóż nie, kina takie jak Nowe Horyzonty czy moje ulubione Dolnośląskie Centrum Kultury, Teatr Capitol to miejsca, w których poza kontaktem ze sztuką możecie spotkać się z przyjaciółmi, zaprosić rodziców na pyszną kawę i ciacho, wyjść z drugą połówką na randkę albo zrobić wystrzałowe zakupy. W tych obiektach poza zwykłymi seansami organizowane są ciekawe wydarzenia kulturalne: przeglądy filmowe, spotkania z twórcami filmowymi, spotkania autorskie, wydarzenia medialne, spotkania edukacyjne itd. Nawet jeśli nie wybieracie się na tego typu wydarzenie, to spokojnie możecie zajrzeć w porze lunchu, popracować lub zjeść coś pysznego po długim spacerze. Nie szukamy dogodnej okazji, po prostu wchodzimy. Może Was zaskoczę, ale mój najlepszy Sylwester to właśnie Kinowy Sylwester w Nowych Horyzontach, było naprawdę magicznie. Kino zostało zamknięte, a po obiekcie mogli poruszać się tylko uczestnicy zabawy, dostosowany catering, piękny wystrój, osobisty DJ oraz ścieżka filmowa wybrana przez każdego z nas osobiście – do wyboru trzy ścieżki. Dla prawdziwego kinomana to nie lada gratka. Sylwestra rok wcześniej spędziliśmy w Capitolu w rytmie filmowych przebojów w roli głównej – James Bond. Uwielbiam takie chwile i okazje dostosowywać do własnych potrzeb, nikomu nie muszę się tłumaczyć gdzie idę, co robię, a instytucje kultury robią mi tylko przysługę organizując tego typu wydarzenia. Chcę być z kulturą i sztuką na bieżąco, jestem absolutnym pasjonatem sztuki i marzę o tym, aby wypełniała ona wszystkie sfery mojego życia. Zdaję sobie sprawę z tego, że bez niej nie przetrwałabym na tym świecie.
Wypróbowaliście już jakieś miejsce z poprzedniego artykułu? Może żadne z nich Was dostatecznie nie zainspirowało, spokojnie mam coś jeszcze w zanadrzu. Zapraszam do zapoznania się z drugą częścią niebanalnego i kulturalnego Wrocławia, oto ona:
- Nadodrze – wyjątkowo urokliwa dzielnica położona w północnej części miasta, to rejon z charakterem, potencjałem oraz przedwojenną klasą i szykiem. Obok małych, starodawnych zakładów rzemieślniczych świetnie sprawdziły się tutaj np. nowe rozwiązania architektoniczne, których na szczęście nie ma aż tak dużo, Nadodrze jest całkowicie wyjęte z poprzedniej epoki. Wytnij – wklej. Obszar ten został potraktowany przez wojnę szczególnie łagodnie, dzięki czemu możemy podziwiać XIX i XX wieczne kamienice, stary dworzec czy małe, zabytkowe uliczki. Nadodrze jest historią samą w sobie, tutaj poczujesz się w zupełnie innym świecie, tym lepszym świecie. W tym momencie odrzucamy na bok konwenanse, stereotypy i miejskie historie, skupiamy się tylko i wyłącznie na walorach kulturowych czy historycznych a te jak sami się przekonacie są na Nadodrzu znaczące. Mnie z Nadodrzem łączy więź emocjonalna, to w tym miejscu czekałam na swój pierwszy pociąg do domu, na tramwaj na uczelnię czy spacerowałam ciepłymi nocami po wałach. Od dawna marzyłam, żeby zamieszkać właśnie na Nadodrzu, po pięciu latach wreszcie się udało. Teraz pisząc ten tekst i siedzę naprzeciwko okna i mam przed sobą jeden z najpiękniejszych widoków, jakie w życiu widziałam – moje miasto, moje Nadodrze, mój mały świat.
Ostatni rok zwiększył znaczenie i prestiż tej okolicy pod względem kulturalnym m.in. dzięki Europejskiej Stolicy Kultury, Nadodrze wówczas stało się istotnym miejscem promocji i rozwoju miasta. Oczywiście pewne projekty i plany związane z dalszym propagowaniem kultury na Nadodrzu nie skończyły się wraz z zamknięciem ESK. Jednak zanim one nastąpią to podpowiem Wam gdzie można się wybrać, aby docenić walory tej przepięknej dzielnicy. Na dobry początek polecam Park Staszica – jeden z przytulniejszych miejsc rekreacyjnych we Wrocławiu, śmiało wbijajcie z karimatami, leżakami, kocami i koszem piknikowym, Dworzec Nadodrze – ze względu na swój urok i nietuzinkowy wystrój stał się miejscem kultowym Nadodrza, dworzec, który obala stereotyp swojego przeznaczenia. Jak dla mnie to idealnie miejsce na sesję zdjęciową, plan filmowy (notabene wykorzystywany wiele razy) czy tzw. spacer po obejściu, uliczki Nadodrza – właściwie gdzie nie wejdziecie tam jest pięknie, ulica Pomorska i okolice – sympatyczne miejsce na wieczorne spacery, dużo zieleni i przyjemna atmosfera, Broniewskiego i okolice – szczególnie polecam wycieczkę rowerową wzdłuż całych wałów, z pieskiem lub z przyjaciółmi, koniecznie weźcie aparat. Kleczkowska i okolice – no cóż więzienie też może być intrygujące. Rozglądajcie się, róbcie zdjęcia i chłońcie kulturę Nadodrza pełną piersią. Zapraszam do siebie. - Murale, czyli tzw. street art. Sztuka i kultura naprawdę są wokół nas, tylko my bardzo często nie chcemy ich zauważyć. Często słyszę od innych, że nie interesują się kulturą, ponieważ uważają, że to nie jest dla nich, klasyfikują kulturę i sztukę jako coś nudnego i niezrozumiałego, dodatkowo kultura kojarzy im się z dużymi wydatkami, pieniędzmi, które można przeznaczyć na coś pożytecznego. Jednak kultura to nie tylko wystawy, drogie galerie sztuki i licytacje Van Goga. Dla mnie kultura to wolność artystyczna, luźna interpretacja i osobisty przekaz, łącząc się ze sztuką i obcując z kulturą mam czuć się lepiej, mam poczuć piękno, dobro i pozaziemskie uniesienia, czy to będzie podczas oglądania obrazów Witkacego, słuchania piosenek żydowskich czy oglądania ulicznej sztuki nie ma znaczenia. Kultura jest na jednym poziomie, nie ma kategorii lepszych i gorszych, mural jest tak samo istotny, jak kolekcja Warhola. Dobry mural czy dobre graffiti to najwyższa sztuka, jaka może być sama w sobie. Dlaczego? O wiele trudniej przekonać odbiorców do siebie i swojej wizji artyście ulicznemu, który obnaża siebie na gmachu wielkiego budynku, narażając się tym samym na miliony spojrzeń niż znanemu twórcy z najdroższych albumów malarskich. Tego drugiego podziwia się, bo tak trzeba, albo tak każą w szkole, bez refleksji i opamiętania a o tym pierwszym nie wiemy nic. Daleko nie musimy szukać, już bardziej tajemniczo niż Banksy nie ma. Kocham murale za ich autentyczność, pomysłowość, przekaz i przeznaczenie. Sztuka ulicy jest bezpretensjonalna i ma otwarty umysł, ta sztuka nie ma w sobie ograniczeń i pachnie niezależnością. Dla mnie to czysta przyjemność móc szukać tych gwiazd w zakamarkach miasta. Co ciekawe wybierając się na spacer z aparatem jesteście w stanie odnaleźć wiele takich miejsc, całkowicie bez wcześniejszego planu i przygotowania. Murale powstają z różnych okazji np. mogą być formą promocji wydarzeń kulturalnych, reklamą lub częścią kampanii społecznej. Niektóre z nich powstają dzięki niezależnym artystom, część jest malowana przez studentów ASP a zupełnie inna część pojawia się ot, tak na murach tworząc tym samym nową historię miasta. Nie wyobrażam sobie Wrocławia bez murali, są one jedną z najpiękniejszych wizytówek tego miasta i pozwalają odżyć niejednemu miejscu. Jeśli mam wybrać obskurny, odstraszający budynek lub budynek przykryty muralem to poproszę pomalować mi pół tego miasta. Głowa musi być noszona wysoko, ponad codzienne problemy i czubki butów, tylko tak jesteśmy w stanie dostrzec kulturę i sztukę wokół siebie, zupełnie za darmo.
- Centrum Informacji Żydowskiej definicją spokoju, wyciszenia w Dzielnicy Czterech Wyznań. To urocza kawiarenka znajdująca się za synagogą, podczas żydowskiego festiwalu SIMCHA zamienia się w istne centrum dowodzenia. Przez pozostałe dni w roku zaprasza na pyszne jedzenie, dobrą, aromatyczną kawę, ciekawe i inspirujące spotkania lub warsztaty. CIŻ kusi przede wszystkim ciszą. Centrum jest kulturalnym zapleczem Synagogi pod Białym Bocianem, o której wspominałam przy okazji artykułu o kulturze żydowskiej a przy tym jest idealnym miejscem na spotkania towarzyskie i biznesowe. Na pewno miło będzie się tam Wam pracowało i odpoczywało. Gdy nacieszycie się już w pełni klimatem żydowskim, a będziecie chcieli być nadal blisko synagogi to zapraszam na ogródek Mleczarni, który znajduje się na dziedzińcu synagogi, jest równie klimatycznie i pysznie. Oczywiście cały czas polecam odwiedzić samą synagogę lub zapisać się na warsztaty z języka hebrajskiego, szczegóły w synagodze.
- Dzielnica Czterech Wyznań to zdecydowanie jedno z moich ukochanych miejsc we Wrocławiu. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie, ponieważ poza miejscami kultu religijnego w samej dzielnicy są miejsca, które trzeba poznać i w których trzeba bywać. Pomimo swojej różnorodności te miejsca wraz ze świątyniami prezentują się naprawdę zjawiskowo. Poszczególne elementy tej układanki naprawdę do siebie pasują i nie ma tu miejsca na przypadek, ale po kolei… oto kilka propozycji miejsc do zobaczenia w obszarze Dzielnicy Czterech Wyznań: spacer zaczynam od Centrum Informacji Turystycznej i Rowerowej i zarazem kawiarni Bike Cafe (pyszne ciasto). W Centrum opowiedzą Wam co warto zwiedzić, jakie są nowości i na jakie punkty zwrócić uwagę tak, aby niczego ważnego nie przeoczyć. Później przechodzę przez wąskie przejście po prawej stronie kawiarni prosto do synagogi pod Białym Bocianem, stamtąd mogę wejść do Mleczarni lub Centrum Informacji Żydowskiej. Tak oto mam za sobą przygodę z judaizmem. Wracam i podążam ulicą św. Antoniego – zazwyczaj idąc tą ulicą kieruję się bezpośrednio do Ahimsy, ale chcemy zwiedzić miejsca kultury, więc proponuję wejść do Parafii rzymskokatolickiej św. Mikołaja, dokładnie naprzeciwko Ahimsy, kościół warto zobaczyć pod kątem architektonicznym. Tak oto nastąpił drugi przystanek o nazwie katolicyzm. Potem zapraszam do tajnego przejścia po więcej ulicznej sztuki i wrocławskich neonów, jesteśmy w idealnym miejscu, ponieważ właśnie stąd, czyli z ulicy Ruskiej ruszamy do Katedry Prawosławnej na św. Mikołaja, czyli pora na prawosławie. Wracając do Rynku możecie zajrzeć do Parafii Ewangelicko – Augsburskiej (luteranie) na Kazimierza Wielkiego lub zacząć od tego punktu. Tak czy siak, na koniec traficie do Rynku i macie za sobą przygodę z czterema wyznaniami. Na koniec po tym spacerze zapraszam do Ślepego Zaułka, należy się Wam!
- Galeria Polskiego Plakatu – niedaleko katedry prawosławnej a dokładnie po drugiej stronie ulicy znajduje się jedna z piękniejszych pracowni plakatu (zaryzykuję to stwierdzenie) w Polsce. Pierwszy raz pojawiłam się tam podczas Nocy Muzeum i wiedziałam, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Polska plakatem stoi, mamy jednych z najzdolniejszych plakacistów na świecie i co jak co, ale plakaty to my potrafimy robić. Plakat to świetna alternatywa dla zwykłego zdjęcia czy obrazu, niejednokrotnie potrafi ożywić ścianę i nadać wnętrzu nowego charakteru. Galeria tworzy istne perełki, są to unikatowe dzieła, które ozdobią wnętrze waszych domów, wnętrza domów waszych przyjaciół czy wasze biura. Pasują idealnie na prezent i są absolutnym strzałem w dziesiątkę. Za co można jeszcze je pokochać? Pięknie i minimalistycznie ukazują bogactwo naszego regionu, naszych miast i naszego kraju. Najnowszy plakat Galerii to „Nadodrze” i już Wiecie, że poluję! Całkowicie się zatraciłam i nie odpuszczę, choćbym miała nie jeść nic przez tydzień to będzie mój. Plakaty do nabycia na miejscu w galerii, online, a także w sklepie Kina Nowe Horyzonty. Dostępne są także pocztówki, z nich również można zrobić coś niezwykłego. polskie plakaty
- Teatr Lalek i ogród – spacer w Ogrodzie Botanicznym czy w Ogrodzie Japońskim? Zdecydowanie odpoczynek w Ogrodzie Staromiejskim. Teatr wraz z ogrodem mieści się niedaleko centrum miasta i aż dziwne, że do tej pory zachował swój dziewiczy charakter. Jeśli pragniecie odpocząć w gustownym otoczeniu i przy śpiewie różnorodnego ptactwa (mała niespodzianka) to z czystym sumieniem polecam ten kompleks. Czyste, świeże powietrze (nie wolno palić), intymny klimat oraz nietuzinkowy teatr robi robotę, przyjdźcie, a nie zawiedziecie się. Zabierzcie ulubioną książkę lub muzykę, weźcie lemoniadę i rozłóżcie się wygodnie. Polecam serdecznie na niedzielne leniuchowanie.
- Ahimsa, Najadacze i Baszta, czyli na koniec coś pysznego. Jeśli lubicie eksperymentować to koniecznie wybierzcie się do jednej z tych knajp. Możecie wybrać klimatyczną Ahimsę w samym sercu Dzielnicy Czterech Wyznań, zacisznych Najadaczy niedaleko placu Nowy Targ lub ukrytą Basztę Vegę. To dzięki Najadaczom nauczyłam się robić humus, pokochałam podróżować do Palestyny i eksperymentuję w kuchni. Tylu zapachów, smaków i kolorów nie dostaniecie nigdzie indziej. Jeśli wybieracie się do Wrocławia lub mieszkacie tutaj i pragniecie czegoś więcej to śmiało wchodźcie, poza pysznym jedzeniem jest przemiła obsługa, intrygujący klimat i panuje kultura jedzenia, prawdziwa, bez udawania.
- Kino Nowe Horyzonty, Teatr Capitol, DCF – mówić o nich tylko w kategorii kino czy teatr to już za mało. Imprezy, wydarzenia kulturalne, spotkania z filmowcami, a także Sylwester Nowych Horyzontów i Capitolu czy podwórko Captitolu to osobna historia. Te miejsca żyją poza kategoriami i swoim pierwotnym przeznaczeniem. Bądźcie z tymi miejscami na bieżąco.
[…] Kiedy przyjdzie ten dzień, pękniesz jak drzewa pień, nie bój się i do mnie przyjdź, ja nad rzeką, nad rzeką będę stał. Będę stała na jednym z mostów, pewnie na Pomorskiej i dalej nie będę mogła uwierzyć, że tu jestem. Czekam na tramwaj, pora na obowiązkowy spacer, wrócę tutaj pieszo z historią w uszach. Wieczór jest dziś taki piękny, szóste piętro, otwieram okno i historia toczy się dalej, do zobaczenia jutro […].
To na razie koniec podróżowania po Wrocławiu, mam nadzieję, że udało mi się Was zainspirować i nakłonić to poszukiwania swoich miejsc w wielkim mieście. Wynajmujcie, nie zamykajcie się i noście wysoko głowę, ponad chmurami, ponad krawężnikami. Do miłego!
#kulturadowynajecia
2 thoughts on “Niebanalny, ale kulturalny Wrocław 2”